6 miesięcy vanlife’u

Zwykle przyczyn rewolucji szuka się w warunkach obiektywnych – powszechnej biedzie, w ucisku, w gorszących nadużyciach. Ale spojrzenie to, chodź trafne, jest jednostronne. Takie bowiem warunki istnieją w stu krajach, a jednak rewolucje wybuchają rzadko. Potrzebna jest świadomość biedy i świadomośc ucisku, przekonanie, że bieda i ucisk nie są naturalnym porządkiem świata’.Ryszard Kapuściński ‘Szachinszach’.

Witajcie ponownie. Trochę nas tu nie było. Totalny reset z kilku powodów. O nich też właśnie trochę dziś, a szczegółowo, mam nadzieję, w kolejnych postach.

Kilka dni temu minęło nam 6 miesięcy życia w vanie z czego 4 na Sardynii. Na 6 m2 życie i podróżowanie z 2ką małych dzieciaków to duże wyzwanie Czasami jest ciężko. Dalej deprywacja snu, bo dzieciaki w nocy się budzą. Ciągła logistyka – gdzie stanąć, gdzie zatankować wodę, czy policja nie będzie się czepiała. Wróciliśmy do czerwonej strefy, więc czasami arogancko… Gdy człowiek jest zmęczony, pierwsza rzecz, która odpada to coś, co do życia nie jest potrzebne – social media.

Same social media to temat rzeka. Nasze profile sprzed podróży to…pustka. Czy naprawdę są nam potrzebne? Jaki wpływ na nas wywierają? Czy ktoś czyta to, co tu piszemy, czy tylko lajkuje zdjęcia? Czy to, że czyta przekłada się na jego życie? Pozytywnie czy negatywnie? Czy zachęca do działania, podejmowania wyzwań? Czy buduje świadomość?

Kilka miesięcy temu obejrzeliśmy po raz pierwszy The Social Dilemma. Potem kolejny raz. Warto obejrzeć i zastanowić się choć chwilę. A potem albo usunąć konto, albo wybierać tylko to, co czyni nasze życie piękniejszym i buduje naszą świadomość! Mam jednak nadzieję, że Gowild będzie jednym z tych profili…chyba, że nas fejs skasuje zupełnie albo znowu wytnie posty 😂☠🤪

No i trzeci powód, dla mnie chyba najważniejszy. Po 4 miesiącach możemy powiedzieć, że trochę Sardynii dotknęliśmy, poczuliśmy, posmakowaliśmy. I tak jak wszędzie, jest to mieszanka: piękna i głupoty, zachwytu i obrzydzenia! Jedyna różnica jest taka, że na tak małym i ograniczonym terenie jakim jest wyspa, skupione i przerysowane są jakby problemy całego świata i o wiele łatwiej i częściej można ich doświadczyć.

Piękna – spotkań z ludźmi, otwartości, jakiej tu doświadczyliśmy. A ostatnia sytuacja spowodowała, że stanąłem jak wryty i powiedziałem wkładając w to całe serce: ‘Grazie’. Miejsce – stacja benzynowa. Tu, przeciwnie niż w Polsce, większość to stacje samoobsługowe. Wrzuciłem 20 Euro, wybrałem dystrybutor. Wyskoczył błąd, na ekranie zobaczyłem zwrot i to na tyle. Przepraszam, wypluło mi rachunek. Stoję i zastanawiam się, co dalej… Żadnego numeru, wszystko po włosku. Po 3 minutach podjechał ok. 25-30 letni facet zatankować auto. Chwila rozmowy, wziął odemnie rachunek, wręczył mi 20 Euro i dodał, że zadzwoni do nich i odzyska kasę. Do dziś trudno mi uwierzyć, że spotkałem kogoś, kto wziął na siebie nieswój problem, żeby pomóc. GRAZIE!

Głupoty – Jak nie nazwać innego spotkania, gdzieś na początku naszego pobytu na Sardynii. Jechaliśmy przez masyw górski Supramonte. Zapierające dech w piersiach widoki, jednak tego dnia lało i na dodatek mgła pozwalała dostrzec trochę drogi przed nami – ok. 30-50 m. Przejazd się dłużył, dzieciaki wyły, więc po przejechaniu Baunei stanąłem na poboczu, na początku kolejnego miasteczka. Przede mną brama. Ja zastawiłem jakąś starą, związaną łańcuchem, z rozpadającym się domem. Dzieciaki wskoczyły nam na kolana, rozciągały się, przytulały, w końcu zaczęły skakać. Trwało to może z 10 min, aż tu nagle widzę auto zatrzymujące się za mną, wciśnięty klakson i ryk na całą okolicę. Po 10 sekundach odstawiłem Mandelę i wyszedłem z auta. Krzyknąłem – ‘hej, spokojnie, wyluzuj! Dzieciaki mamy płaczące’. Uśmiechnięty pewnie nie byłem. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że gość, który wyszedł z auta i podszedł do mnie miał w ręku klucz płaski M24! Wyciągnął rękę i wykrzykiwał: ‘wypieprzaj!’.

Zachwytu – dzika i odludna w wielu miejscach, bez wszechobecnych hoteli. Siła natury, miejsce styku wiatru, lądu i morza. Podczas sztormu robi wrażenie. Gdy świeci słońce powala z nóg. Taka jest Sardynia! Dziś spotkaliśmy włoszkę, która od kilku lat mieszka w małym drewnianym domku nad zatoczką. Stała przyglądając się morzu, słuchając wiatru i walących o brzeg fal. Podczas rozmowy powiedziała: ‘to jest świetne dla mindfulness’. Fakt, można się oderwać.

Obrzydzenia – pewne rejony Sardynii omijamy, bo są wielkimi połaciami, które wykorzystuje wojsko. Przez nikogo nie kontrolowane, przez lata zatruwało i może dalej to robi – góry, glebę, wodę, morze. Sardynia znana z ‘niebieskich stref’, gdzie ludzie żyją po 100 lat, ma też strefy tak skażone zubożonym uranem i torem, że ludzie padają jak muchy, zwierzęta rodzą się jak smoki – trzy głowy, pięć nóg, ze skrzydłami, zioną ogniem, a wodą można jedynie gasić pożary. Choć ta zatruwa wtedy jeszcze większe połacie ziemi.

Ilość śmieci, plastikowych butelek w rowach, rozbitych szklanych na parkingach powoduje, że łapiemy się za głowy. Jak, mając tak wspaniałe, piękne, rajskie miejsce można uczynić z niego wysypisko śmieci?

I właśnie dlatego na jakiś czas zamilkliśmy. Wyspaliśmy się, odpoczeliśmy, nawet wzieliśmy kilka ciepłych pryszniców i porządnie upraliśmy rzeczy Mieliśmy czas zastanowić się nad tym, co chcemy Wam pokazać, co przekazać, do czego zachęcać i inspirować. Mamy nadzieję, że będziecie uczestniczyć w tej podróży Gowild, że razem będziemy rozwijać świadomość siebie, innych ludzi i otaczającego nas świata!


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s