Sardynia – utracony raj

Minęły nam 4 miesiące podróży po Sardynii i jeszcze nie skończyliśmy. Zostało północne wybrzeże i góry środka wyspy. Slowtravel! Dlaczego tak? Unikając turystycznych miejsc, poznając, smakując, dotykając bez pośpiechu, rozmawiając ze spotkanymi ludźmi, dostrzegamy różnice, widzimy i uczymy się o wiele więcej niż to, co podają przewodniki i czarujące filmiki o danym miejscu. Podróże kształcą, szczególnie podróże w wolnym tempie i jest to też część homeschooling’u – Mandela i Malika nie uczą się teorii. Widzą, dotykają i zadają pytania: “dlaczego morze jest słone”, “co to jest tęcza”, “dlaczego łódka pływa po wodzie”, itp. Tłumaczymy im procesy geologiczne, przybliżamy wiedzę z biologii, filozofii, matematyki i fizyki. Jednak też i te niemiłe rzeczy – jak działalność człowieka, ingerencja w środowisko zaczęła je niszczyć. Wiedzą, że słowo ‘głupi’ stosuje się do człowieka, który wyrzuca śmieci do natury, tudzież pali papierosy koło dzieci 😀 Choć i tata dostanie czasem rykoszetem: ‘tato, jesteś głupi’, gdy Mandela się ze mną w czymś nie zgadza 🤣

Podróżowanie w stylu slow i to jeszcze kamperem, daje nam tą wyjątkową możliwość, żeby pochylić się zarówno nad tym, co jest inspirujące, odmienne, ale też nad problemami, które toczą ludzkość i świat.

Chociażby przed chwilą to nasze wolne i świadome podróżowanie uratowało nam skórę. Nocowaliśmy w Parco Naturale na parkingu. Podjechało do nas Corpo Forestale i zakomunikowało, że kemping na terenie Sardynii jest zabroniony, szczególnie w parkach – klin poziomujący pod jednym z kół nas wydał Gdy zacząłem opowiadać im o naszych 4 miesiącach podróżowania, pokazywać zdjęcia z zebranymi śmieciami, udowadniać, że nie zanieczyszczamy przyrody prezentując zrobione przez nas mydła i te, które dostaliśmy – dzięki Sylwia 😘, płyny do mycia naczyń, itd. Mówić o naszych wspinaczkach, trekkingach, poznawaniu Sardynii na rowerach z uśmiechem odjechali. Nie, nie jesteśmy ponad prawem, jednak fajnie, gdy Corpo dostrzega, że są też tacy, którzy tak samo jak oni, dbają o naturę!

Wybrzeże i góry. Plaże i skały. A od kilku tygodni, gdy słońce zaczęło już wysoko wschodzić nad horyzont pokolorowało morze barwami, które zapierają dech w piersi. Czasami z daleka widać plażę. Czasami z wysoka, zjeżdżając z gór rowerami czy vanem nie mogliśmy się już doczekać. Każde wybrzeże ma swoich zwolenników. My preferujemy połączenie skał i morza, mniejsze plaże, no i zachody słońca Także to zachodnie wybrzeże, to dziksze, wygrywa w naszym rankingu. Jednakże niejednokrotnie, gdy już wylądowaliśmy na wybrzeżu, pakowaliśmy plecaki i godzinami maszerowaliśmy w nieznane, naszym oczom ukazywał się inny obraz. Czar pryskał. Braliśmy worek i zbieraliśmy śmieci – PLASTIK 😭 Z sieci rybackich, które udało się wyplątać, robiliśmy w kamperze siatki do trzymania warzyw i owoców. Linki rybackie, starannie i mozolnie rozplątywane, jeżdżą z nami, bo linka zawsze się przydaje – pranie, domek dla dzieci, itp. Reszta trafiała do wielkich śmietników, które czasami znajdowaliśmy na parkingach, albo wieźliśmy do miasta.

Do tej pory królowały sieci, skrzynki na ryby, styropianowe opakowania, linki, liny i butelki. Zachód jest trochę inny. Dużo zmiksowanego plastiku – rzeczy użytku domowego, części krzeseł, rur, różnego rodzaju zbiorników i miliony niezidentyfikowanych części, często tak małych, że trudno odróżnić czy to jakieś jajeczka, kamyczki, robaczki…a to tylko PELLET i MIKROPLASTIK. Uderzyło nas to, gdy Malika bawiąc się na plaży zawołała – mamo, tato! Popatrzcie jakie mam kolorowe i świecące kamyczki. Już wiecie, co znalazła W najbliższych postach chcemy opowiedzieć Wam o ziemi, po której chodzimy, która nas karmi, poi, daje schronienie. Jednak to, do czego doprowadziliśmy jest przerażające i niestety dla wielu zupełnie nieznane. Mówiąc “doprowadziliśmy” mam na myśli nas wszystkich, jako pojedynczych ludzi, nas samych, jednak także, a może przede wszystkim, wielkie koncerny, dla których ochrona tego wrażliwego środowiska nie idzie w parze z zachłanną chęcią zysku ponad wszystko.

Rozpoczniemy od plastiku, który obecny jest na każdym kroku. Coś, co miało nam ułatwić życie, jest zmorą naszych czasów, choć często o tym nie wiemy, albo dowiadujemy się późno. Mi zajęło to jakieś 35 lat. Wszechobecna w mediach walka z jednorazowymi słomkami, kubkami i foliówkami jest tylko czubkiem góry lodowej i szczerze mówiąc jest, wg. mnie, zabraniem się za problem od … niewłaściwej strony, mówiąc delikatnie.

To, co zobaczyliśmy, prowokowało nas do zadawania większej ilości pytań, szukania przyczyn. Powoli wyłaniał się pełniejszy obraz poskładany z naukowych opracowań, raportów o stanie środowiska i filmów dokumentalnych. Tym, czego się uczymy zagłębiając się w temat, chcemy dzielić się z Wami.

Ps. Jeszcze jeden obraz przychodzi nam do głowy, który szczególnie bliski jest Malice. Gdy wyspa Motunui zaczęła chorować tracąc plony i ryby, Vaiana wypłynęła poza rafę, żeby szukać rozwiązania, żeby ratować to co kochała. Rafa ograniczała całe ówczesne plemię, była barierą nie do przekroczenia, była bańką, w której żyli. Wypłynęliśmy z Vaianą poza rafę, nie wiemy, gdzie nas ta podróż doprowadzi. Jednak i nam, ludziom 21 wieku potrzebne jest przekroczenie rafy, nowego sposobu myślenia, nowych zdrowych pomysłów i rozwiązań, które przywrócą życie Te Fiti – matce naturze.


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s