
Po 9 miesiącach życia w vanie, ciągłych rozjazdach, w końcu zatrzymaliśmy się na dłużej. Dziadkowie dołączyli, więc jest raźniej. Dzieciaki mają w końcu innych dorosłych, niż krzyczących rodziców 🤪 Nie mówiąc o mnóstwie innych dzieciaków
.
Miejsce, jakich mało na świecie. Bo jak nazwać ‘kemping’, na którym do dyspozycji są dwie pompy głębinowe, kilka TOITOI, więc codziennie spełniam swój ‘święty’ obowiązek latając z kasetą :), piękny widok na jezioro, las dookoła oraz…strefę ciszy 😃 Tak, to ewenement w skali kraju. Kemping, pole namiotowe, na którym obowiązuje strefa ciszy 🥳👍 Kiedy rano otwieramy oczy jedyne, co słychać to śpiewające ptaki. Dobra, Mandelę i Malikę także 😂, jednak zanim się obudzą można jeszcze przez kilka, kilkanaście minut chłonąć naturę. Czas tylko dla rodziców 🙃
Tak, minęło nam 9 miesięcy od czasu, kiedy wsiedliśmy do vana i ruszyliśmy w drogę. Drogę, która okazuje się najlepszą szkołą życia. Gdy zamknę oczy, z łatwością przed oczami przelatują mi obrazy miejsc, spotkanych ludzi, wydarzeń. Nazbierało się tego tyle, że mogę przenieść się w swój świat, kiedy na chwilę przystanę, przymknę oczy i … kalejdoskop zaczyna się kręcić.
Czas COVID’owej podróży to czas specjalny, jak już pisałem gdzieś w poprzednim wpisie. Mało ludzi, tych lokalnych, ale też tych podróżujących. Więc każde spotkanie, plac zabaw, każda rozmowa, każde zaproszenie na kawę, poczęstunek, czasami obiad, prysznic czy pranie nabierało niemal rangi Świąt. Świąt w jak najlepszym tego słowa znaczeniu, bo mogę sobie wyobrazić, że to nie zawsze pozytywne doświadczenie 🤪
Tak, to celebrowanie spotkań, czasu poświęconego przez drugą stronę, chęci poznania, podzielenia się sobą i tym, co ma, zapadło nam w pamięci i zostanie do końca. Bo i my byliśmy tych spotkań, rozmów głodni, a Malika i Mandela pewnie do kwadratu 😉
Dlaczego o tym akurat dzisiaj? Natalia z Maliką, Mandelą i rodzicami została na Mazurach pod namiotami, ja wyskoczyłem na kilka dni do 3miasta – umówione spotkania, lekarz, kurs. I największy bonus – spotkanie z przyjacielem. Tak, prowadząc bloga na Facebooku liczba wirtualnych przyjaciół skoczyła do góry 🤣, jednak tych namacalnych, realnych utrzymuje się niezmiennie na tym samym poziomie. Znamy się ponad 15 lat i tak, można do siebie dzwonić, co też robimy, jednak spotkanie twarzą w twarz ma zupełnie inny wymiar.
I myślę, że warto, a w tych czasach jeszcze bardziej, zadbać o te przyjacielskie relacje. Relacje, które nie są udawane, które przyjmują i daję bardzo dużo. Tu nie trzeba udawać, zakładać masek. Można powiedzieć wszystko, wysłuchać i być wysłuchanym.
Więc może dziś, może w tym tygodniu, znajdźcie czas, żeby zadzwonić, spotkać się, celebrować przyjaźnie, które są na wagę złota!
Przy tej okazji dziękujemy Wam, że jesteście z nami!
