Workaway

Swojego czasu oglądaliśmy w necie namiętnie produkcje BBC World – ‘Where the wild men are’ z Ben Fogle, którego mogliście spotkać już w filmie, o którym pisaliśmy ‘ The plastic ocean’. Off-gridowcy, żyjący inaczej, nie biegnący za karierą. Ludzie, którzy dzieciom pokazywali inną drogę przez życie, alternatywę do mainstreamu. To właśnie ich odwiedzał Ben, mieszkając w każdym miejscu przez tydzień, pomagając, pracując, rozmawiając, zadając niejednokrotnie niełatwe i niewygodne pytania. Nie pokazywał kolorowego i nieskazitelnego życia, którego pełno na Instagramie. Wchodził głębiej, szukał przyczyn, pokazywał minusy. 

Jeszcze przed wyjazdem z Polski spędziłem trochę czasu, żeby znaleźć rodzinę, która zechciałaby nas ugościć na Sardynii. Mieliśmy wielką ochotę spotkać się z ludźmi, którzy mają podobne podejście do życia, jak my. Kopałem, kopałem, aż z odpowiedzią przyszli Sara i James z ‘Country Living School’. Będąc rodzicem, trochę inaczej patrzy się na świat więc i tym razem szukaliśmy nie tylko kogoś, kto przyjmie rodzinę, ale kto rodzinę tworzy. Raz – chcieliśmy, żeby Mandela i Malika mieli inne dzieciaki do zabawy. Dwa – byliśmy ciekawi jak Ci najmłodsi odnajdują się w alternatywnym życiu, które zafundowali im rodzice. 

Niestety nie można mieć wszystkiego. Kiedy pod koniec stycznia obraliśmy w końcu kierunek na Isili, na wschodnim wybrzeżu było dość ciepło i słonecznie. Za to w górach Sardynii pogoda nie była już tak łaskawa – kilka stopni powyżej zera, zachmurzenie i sporo opadów. Natalia kręciła nosem, ja uparcie twierdziłem, że pozytywy płynące ze spotkania nowych ludzi, ze słuchania ich historii życia, z możliwości skorzystania z ich doświadczenia wynagrodzą nam pogodowe minusy. Cóż…łatwo nie było, jednak daliśmy radę 🙂

W ramach pomocy na małej farmie dostaliśmy do dyspozycji mały i dość zimny pokój, jeszcze zimniejsza łazienkę. Za to, także zimną, jednak bardzo oryginalną kuchnię, w której obok much złapanych na lep wisiały ususzone kukurydze, półki uginały się pod słoikami własnego miodu, dżemów, oliwek, oliwy i wielu innych smakołyków. Cóż, większość przybyszów, którzy zatrzymują się u Sary i Jamesa, odwiedza ich w okresie wiosenno-letnio-jesiennym. Wtedy zimny pokój zamienia się w przytulnie chłodne schronienie. Chłodna woda pomaga ukoić rozgrzane ciało. I trudy, które my czuliśmy, znikają. Wspólne obiady, wspólna praca. Ale także często wspólne kolacje, wieczorne spotkanie i zabawa dzieciaków. Pomimo bariery językowej, dzieciaki dogadywały się dość dobrze. Kilka spięć, które zdarzają się także w grupach, gdzie język nie stanowi granicy nie do pokonania. Dla nich liczyła się zabawa.

CDN 🙂


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s